Kiedy w grę wchodzi zdrowie, to każde miejsce, które pomaga nam wyjść na prostą jest dobre. Ale istnieją również takie, dzięki którym wracamy do zdrowia bardzo szybko i sprawnie. Dla mnie takim miejsce okazały się góry. Początkowo rehabilitację przechodziłam na miejscu, czyli w ośrodku tuż pod moim nosem. Na sam początek wystarczyłoby przebrnąć te kilka miesięcy w oczekiwaniu na wyjazd w góry. Tego właśnie mi było trzeba. Całkowitej zmiany otoczenia, spędzenia czasu aktywnie na świeżym powietrzu, bez problemów, hałasów i ciągłych stresów. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ciężko jest się nauczyć cierpliwości. W sytuacji, gdy zadarł nam się jakiś uraz, mieliśmy zabieg, długo unieruchomiona nogę czy rękę jest rzeczą najważniejsza. Z jednej strony najłatwiejszy jest sam początek, jeśli by nie myśleć o bólu, dlaczego? Ponieważ to na początku najbardziej widać rezultaty, prostujemy kończynę, możemy szybciej chodzi, podnieść coś. Potem zaczynają się schody, bo myślimy, że jesteśmy przecież w stanie coś zrobić a tu nagle okazuje się, że właśnie nie. A przez to możemy sobie tylko zaszkodzić. Zdaje nam się, że mamy już dość sił, bo przecież tyle rzeczy nam się udaje, tak racja tyle, że do wszystkiego trzeba dążyć malutkimi kroczkami, to, że przeszliśmy np. kilometr bez podpierania się nie znaczy, że od razu możemy przejść pięć następnych. Należy odpowiednio dozować swoje możliwości do sił, a w tym najbardziej pomocna nam jest cierpliwość. Rehabilitacja w górach niesie za sobą same superlatywy. Ważni są specjaliści i nasze podejście do sytuacji, ale ogromnie istotne w tym przypadku jest miejsce, w którym ją przechodzimy. Piękne miejsce, pełne barw, ciekawych miejsc, zaskakującej przyrody to właśnie w takim miejscu jest nam najłatwiej się uspokoić. Tracimy siły na rehabilitację a za chwilę zyskujemy je na nowo poprzez obcowanie z naturą.
[…] z powodu natłoku pracy, braku czasu dla siebie i własne marzenia, mam ochotę rzucić wszystko i wyjechać w góry. W końcu każdy ma jakieś granice wytrzymałości. Jestem dobry pracownikiem, ale nie mogę […]
Comments are closed.